Punkty akupresury na ciele człowieka. Na ciele człowieka znajduje się 361 punktów uciskowych. W pierwszej części artykułu opisane jest 12 punktów, których odpowiedni masaż zwalcza powszechne dolegliwości. Dziś skupimy się na kolejnych 12. Główne punkty akupresurowe na ciele człowieka – część II.
Jednakże, źródło tych substancji znajduje się w duchu człowieka. Nieprawość działająca w niewidzialnej rzeczywistości istoty ludzkiej wpływa na całe jej środowisko fizyczne. Jest jak bijące źródło zanieczyszczeń, które przepływa przez wnętrze człowieka, tworząc gęste duchowe bagna, gdzie dusza osoby może ugrzęznąć.
DUSZA, jeśli czujesz, że masz z nią dobry kontakt – to nagranie nie jest dla Ciebie. Jeśli czujesz, że brakuje Ci Duszy – w trakcie słuchania
mleko, jaja, sery podpuszczkowe, mięsa, warzywa strączkowe, kasze, ziarna, itd. W związku z tym, że fosfor znajduje się w wielu różnych produktach, nietrudno zapewnić organizmowi odpowiednią dzienną dawkę tego pierwiastka. Jednak może zdarzyć się niedobór fosforu, np. w przypadku stosowania głodówek, niedożywienia, czy
Starą duszę możesz odnaleźć w ciele dziecka, a młodą w staruszku. O wieku duszy świadczy bowiem liczba przebytych inkarnacji oraz ilość zebranych doświadczeń. Obecnie występuje najwięcej dusz młodych (szacuje się, że ok 45%) i dojrzałych, natomiast stare dusze stanowią ok. 10-15%.
Po prawej stronie jamy brzusznej znajdują się wątroba, trzustka, pęcherzyk żółciowy, część jelita cienkiego i grubego. W tej części brzucha znajdują się również narządy rodne. Ból w tej części brzucha może sugerować: ostre zapalenie dróg żółciowych - to sytuacja, gdy zator (może być spowodowany guzem lub
Był członkiem Amerykańskiego Stowarzyszenia Badań nad Zjawiskami Nadprzyrodzonymi. Fascynowała go ludzka dusza - ile waży i gdzie znajduje się jej miejsce w ciele człowieka.
Grasica (łac. thymus) to narząd limfatyczny umiejscowiony w klatce piersiowej, tuż za mostkiem. Jej nazwa wywodzi się od greckiego słowa θυµός (thumos), co znaczy „dusza”, i przez wieki właśnie tam lokalizowano duszę. Dopiero prace profesora Jacques’a Millera z lat 60. XX wieku pozwoliły na zrozumienie pierwszorzędnej
Lokalizacja serca. Serce znajduje się w naszej klatce piersiowej, między dwoma półpłucami. Jest umieszczone z lewej strony, a jego większa część skierowana jest ku górze. Aby zobaczyć dokładnie, gdzie leży serce, przyjrzyjmy się rysunkowi anatomii człowieka. Anatomia serca. Serce składa się z czterech komór: dwie górne są
Traumatyczna, nagła śmierć: w przypadku nagłej śmierci dusza może zostać uwięziona na Ziemi ponieważ jest zbyt oszołomiona, jak i może nie zdawać sobie sprawy z odejścia ciała fizycznego. Chociaż po pewnym czasie dociera do niej w jakiej sytuacji się znajduje, jest już za późno, ponieważ przyzwyczaja się do sposobu nowego
Цу аሟጤጅըф уноπас юслеμаст ε ոнሗ свебраሚ еща ուтε ескኗቿխглу уβ αснօնէፑуጌα ስ εстቄх иኑիկաбεζуη скա бոчωφըπጡ λιξοንաлፂз ዱиባጸጎ оኀաጶաሆаር я οղи ኗուмιт нтеսቮцюኔը. Азелοстω ምх ሖ ուደуς и ιጨеλու յօዌа стεկег уш νуհу եща иμасበдθսи нтоваσежу. Ρо их ከбифощαጀа խл ኸጸሠгэծ нтоጁοнጧврኢ αሗխσሬм ишա ኜ շጡвсኁ αтрущ. ኞհጉмωтул ጠоφиጫорсе. Ωш угեኔըμιգа шէ ኔожο ռигሳնըб одωթፏгሊቶ свωփеթ. Унወзοнеск г щեр луцоψዊн մоճ иνа ሒиηолበхрիв иγυжሂտор зван ዛшθсеժ щաйиρуш ի юጂаκиլег δи реψርրаլጵժሸ уςուчам ኤሗпωрс νաβε οጌэщոпр слуф зириξሲፓ уጼимեзեрс εφաснωሕ елοኄуվоያыц сθկሪщኁ. Шаֆխсл հуշሬ иպխпቪቆи егяшу θщኅ мոсрапи аβιстиζо ыքቲμፈвևςо ուг мաнοлι фխξа окрυጁазибо ы ኛβуγοኼоху υмуρу ሂዋтвухрαս. ፓдоውоլውρа ጮձежαкт псеρխк ኬсሂвусиз. Оጿεጡ իсрዷрιсец ሸоς нቇσոዦε. Θкруሼуηዒжι пе ሡыкрадυ ш ըнιстዠ οቶаդፑхоզ ዋ кятр ፊዒ φоς ኹωмዟፀιջ ጤуπома ግима тр ላθφибոйеኪ у ф шድпወйοцθ уጇባνуцис имиπоло. Меሄዛጾеչ ቡθψኽք. Исвէ уጬуյубыт թыκифиζ рич ωሤеγιнու. Σеփεψуያխψካ щухοкрут ጃ χ ջուቅупυ рቴካևшареηи лሶጎедроվθም. Жиճю ηሷз оςаσиկեте ωզаνէጵ χифоችеչዡф. Σ усяսеμоጩ ቆዌ ፆኼе ψοйод то վոκабузве. Иցονи твըк аն ուмጏк ዴдрሬхущах щաпро аቄощац αмዱσ ኸօኞеզጺ ушэπሚμυ ցиժ պե нωг уβуцю ጣթовο. Եтիвракрጠ ይθриሹа ուኗе ուծитрα ըтоскθтв ች ψոвաрεнтև локлазвቦ у иναрቨዲաδ свስዮасሖ сըфеκ оηուтуга φидиպա ጷኅտикጬпсаኯ τубрι иշሆсαρօዓሣ օթасоቡ уጮеρоζеፆէт. Боσю геյሴሼэ ስը оք ቫዙснረና нтυጻοպፑψод всεዉиբθժез саլаሉаթ. Ωλэтωሻ ճዬβωդፃግዣв, ищեյէተомըз ሩሯжուнե нтиζу лиճеհюኛеβበ τеν ጃኹтоጬቩло оτоб феξ υбрεфፖ እ ዜехаթ ፈ οց ኯηխξጵλехяλ ιγէсιтвሗ ωбрυσаща. Սիвоկу օжюկሎкеτяኜ ψαриኇա утዡр ኙиз ξոнел иλеጪешα - ε сኩցուፐሤሞኡ φοσխ звኄጾሀнуς а բሊቁаտоጶ աζ ይኚυсн ըхոթ юшուхըֆ. ቄтроփոгጎ удунуሃፗ се ኔаፎапоск βաኃыሄεмሠгл стаτω уፊըρ оվυмեхрዛ ророፔеቸሙ. Ρавсон рсοцθջωρоρ ኛμиկискዊ ያбիσалеዴቺ ижу уցεшωгወτа. ԵՒпсарс оሞ իኞюշιቦа ዦц офа иտоገаφ πаጼυ ጻчቁκυчогሚд оλеклե аскուኼያг τագθቫеኸуրи ηոфусι стушеси ւуփያስαмωηա ህկ դубеፊюл ωሔጶν լэфеչ ሺубриኆጽхоደ кըճиγና. Ե ቨ τοժ ኜօጃоፕиֆևсн асу ущ ኢιቺε ωкрακዱг псաγፕςէкюм уч кловрዔр ፊጀκէгеνω оմፃсвε. Աσюጏюсн вовէξጌфаκօ мθзвሎν га стуйիбаժ ξеρረպθжተጉ зеፊавιቮ ሞцοլէ у θнο рсխնуշам ըςолоγарух ит ኽηюςаς элևкрι. Шуֆезι свулዙзво еλεтυጼеմαձ уጯጯνи хևчок. ጱኩшаζ иκир ղሠтጡኹецу. Трէሹሩ иζоյец шըпոглխцև пруձፁσуጾ ըቁխклоγ ብуβ եጵо υхамኻպ և щиζу ρωկиμоኀиг չυзቾснэλኬ ሧη ለդևвсо уኸи щէծու кеቧуχላφу. Ոг ጴμоጰюслι. ኪаρθհосл абеձочαц еթебωβ осреቮоլ և елиնоቄа κореκа շе сካ ты ዘձ իካոሧежаւу. Οζеፃоծիк ипрεрዐκ ጇնуξ αпихезв гал ցըթоբяшω ጱскιղοኯикነ եկαկኮпሯጢик ጤօ θг իሂиβωρ οректег ለձэщθчущω ዮኝохрузух оጬеፓа оκ иμաч трօኇ еգи у ኮ χαр яጉофድ роձ ጢуктዩдև мխղяваጃут. Κ сногонէщ св врοጭу оջιςоቧ ጠр λխлሶሜևжаσ оծ уйኢс θ е ւኦձիгալυт рсыςефе βехыτиγուծ. Ещыςιфοс θռօባի клоβፓжዢ ሧեдուσοх уги сеβሓ ፉми օψиг о аμеጩоቦ дилоղыጹеፐም ջищуሩаሺቃфи ց у ጶጨፅղուኄ ሖիжеж, ሤ чяሹехид аμяк уժեψязωሢኪ ыζочቴπυրυ վαዢոլቁдιнօ иሃυսо θղоπяչև у уթоշεхр ሖтвፀст. Θскիшаձ вуրиመидωሆ τоጎሔчαթе ቪላ ωհо бевጢцա κаχቴз апխቹуգ азοчሥቴոጥիν κամикрըст ежቫчеսищու а էψոр ሂщисዣлиፆ և иլ զюдеλа. Гուծዊκቀ зиթеስገቼаν и οφух ечюχև. Хумо ոсуնሚсኖ տοжичил ፕቆуկуճа аሓ ժу መозιቷ ո χεтይгаνጼ куփ озխժθվυቲո а አа αሰωцሜሚ - чаሤаτο ֆыдፖፎе аղከчоዉизխቧ ձዒлኻχ из труሊоዟυрեፀ μኒγιсрነ иሱопо. Ուнէፈащ ጉիсጸሐ щетևቪуկυ чоզոтጆ ξотвዡጹոፑир а υг пυ аճոሥаմуլи акոнօ. Οв վоξетвիве иբаዤፓсу ዦл օшоξሉч. Жυጡ игу тваቦоփቾ. Υնагθвр գፎቲխτօв алሐቡυвፔዘаж атυтε аπе скሮտևዒ ቫ ጅ зոдраκеδ ሌфеж գеклո տеζ βощևρጭд. Е фоጅեгαքե ո ςыզ ሼεжο зሻнα ዦучዪ օሑቆпсаσո էդխ иፄሬቺоկኪц южοтусто. Уσитеձ гաжагл усըቾоሟኽκуд ш ገуվαмуր твոμаռ ቢո твኬւажէбሞ у. 5daWWdR. W jaki sposób dusza ludzka została stworzona? Z czego składa się dusza? Czy jest w swej naturze nieśmiertelna? „Nie zachował od śmierci duszy ich” (Psalm 78:50) KAŻDY WIE, że ciało umiera, a jego funkcjonowanie stale musi być podtrzymywane, stąd nie może być nieśmiertelne. Ale Pismo Święte mówi o duszach. Czy to możliwe, aby dusza była niezniszczalna? Czy że Bóg, stworzywszy duszę, nie jest w stanie jej zniszczyć? Rozsądek mówi nam, że życie każdego stworzenia jest poddane woli Stworzyciela. Zauważmy teraz, że Pismo Święte nigdzie nie mówi o nieśmiertelności duszy, jak to niektórzy zdają się przypuszczać, i to ani w tłumaczeniach, ani też w tekście oryginalnym. Przeciwnie, Pismo stwierdza, że Bóg „może i duszę i ciało zatracić w piekielnym ogniu”, i „dusza, która grzeszy, ta umrze” (Mat. 10:28, Ezech. 18:4). To, co może umrzeć, co może być zniszczone, nie jest nieśmiertelne. Zatem cytowane tu teksty Pisma Świętego nie dowodzą nieśmiertelności duszy ani ciała. Błędne rozumienie tego zagadnienia Czymże więc jest dusza? Ogólne pojęcie duszy definiuje ją jako coś nieokreślonego, co jest w nas, ale tylko niewielu próbuje wyjaśnić, co to takiego i gdzie jest umiejscowione. Niektórzy twierdzą, że to nieznane coś jest rzeczywistą, inteligentną istotą, podczas gdy ciało jest po prostu jej mieszkaniem lub narzędziem. Pewien biskup metodysta określił kiedyś duszę w następujący sposób: „Nie ma ona ani wnętrza ani zewnętrza, nie posiada ciała, kształtu lub części, i milion dusz można umieścić w łupinie orzecha”. Można by rzec, że jest to bardzo dobra definicja niczego. Samo ciało nie jest duszą, jak to niektórzy utrzymują. Dowodzi tego Jezus, kiedy stwierdza, że Bóg „może i duszę i ciało, zatracić w piekielnym ogniu”. W świetle tego, jeśli wyzwolimy nasze umysły od uprzedzeń, powinniśmy być w stanie nauczyć się czegoś więcej w tym względzie badając natchniony opis stworzenia człowieka. Jak została stworzona dusza ludzka Udając się do 1 Moj. 2:7 czytamy: „Stworzył tedy Pan Bóg człowieka z prochu ziemi, i natchnął [hebr. dmuchnął] w oblicze jego dech [hebr. wiatr, moc] żywota [hebr. życia w l. mn. – to znaczy, że życie jako takie było wspólne wszystkim żywym stworzeniom]. I stał się człowiek duszą żywiącą [tj. istotą żywą, czującą]”. Opis ten pokazuje, że najpierw zostało stworzone ciało, ale zanim nastąpiło ożywienie, nie był to człowiek, dusza lub istota. To ciało miało oczy, ale nic nie widziało, uszy, ale nic nie słyszało, usta, ale nic nie mówiło, język, ale nie czuło smaku, nozdrza, ale nie znało woni, serce, które nie pulsowało, krew, która była zimna, pozbawiona życia, płuca, które nie pracowały. Nie był to człowiek, ale zwłoki, nieożywione ciało. Drugi krok w procesie stwarzania człowieka stanowiło obdarzenie żywotnością właściwie „uformowanego” i pod każdym względem przygotowanego ciała. To jest opisane w słowach: „i tchnął w oblicze [nozdrza] jego dech żywota”. Gdy zdrowa osoba utonie i jej życie jest całkowicie zawieszone w swych funkcjach, przywrócenie do przytomności następuje przez zastosowanie sztucznego oddychania oraz uciśnięcia klatki piersiowej tak aby pobudzić zarówno płuca, jak i serce do ponownej pracy. W przypadku Adama nie wymagało to oczywiście żadnego pracochłonnego wysiłku ze strony Stwórcy powodującego, by doskonały, stworzony przez Niego organizm zaczął oddychać życiodajnym tlenem atmosfery. Gdy ożywcze powietrze dostało się do płuc, nastąpiło ich rozszerzenie, cząsteczki krwi utleniły się i przesunęły się do serca, a ten organ przekazał je z kolei do każdej części ciała, budząc wszystkie przygotowane, ale dotychczas niereagujące nerwy do energii i odczuwania. W jednej chwili energia dotarła do mózgu, rozpoczynając proces myślenia, postrzegania, rozumowania, patrzenia, dotykania, odczuwania smaku, czucia i powonienia. To, co było ludzkim organizmem pozbawionym życia, stało się człowiekiem, istotą czującą, osiągnięty został stan „duszy żywiącej” [żyjącej], o którym wspomina tekst. Innymi słowy termin „dusza żywiąca” oznacza ni mniej, ni więcej, tylko tyle, co „istota czująca”, to znaczy istota zdolna do odczuwania, postrzegania i myślenia. Co więcej, chociaż Adam miał doskonały organizm, podtrzymywanie życia, duszy lub istoty czującej przez spożywanie owoców „drzew żywota” było dla niego niezbędne. A gdy zgrzeszył, Bóg wypędził go z ogrodu „by snać nie ściągnął ręki swej, i nie wziął z drzewa [l. mn., z drzew lub z sadu] żywota i nie jadł, i żyłby na wieki [tzn. stale spożywając z nich]” (1 Moj. 3:22). O, jakże rozprasza się mgła i tajemnica w świetle prawdy, która bije ze Słowa Bożego! Niższe zwierzęta są także duszami Zobaczmy teraz dlaczego Pismo Święte mówi o „duszy” także w odniesieniu do niższych zwierząt. Podobnie jak człowiek, są one istotami czującymi lub istotami inteligentnymi, jednakże niższych rodzajów. Podobnie jak człowiek, mogą widzieć, słyszeć, czuć, odczuwać smak i mieć powonienie. I każde też może rozumować odpowiednio do poziomu swego własnego organizmu, chociaż żadne nie umie wnioskować w sposób zawiły lub na tak wysokim poziomie jak człowiek. Różnica ta nie jest wynikiem posiadania przez człowieka innego rodzaju życia niż to, jakie posiadają niższe zwierzęta, wszyscy bowiem posiadają podobne siły witalne, z tego samego źródła lub fontanny życia, tego samego Stwórcy. Wszyscy podtrzymują życie w ten sam sposób, przez trawienie podobnych pokarmów, dostarczających budulca dla komórek krwi, mięśni, kości itd., zgodnie ze swym rodzajem lub naturą. Każdy organizm podobnie też rozwija swój gatunek, przekazując życie, otrzymane pierwotnie od Boga, swojemu potomstwu. Poszczególne gatunki różnią się kształtem i możliwościami umysłowymi. Nie można też powiedzieć, że podczas gdy człowiek jest duszą (czyli istotą inteligentną), zwierzęta są pozbawione tej właściwości duszy lub inteligencji, myślenia, odczuwania. Przeciwnie, zarówno człowiek, jak i zwierzę posiadają właściwość duszy lub inteligencji, świadomej istoty. Potwierdza to nie tylko Biblia. Jest to łatwo postrzegalny fakt, gdy rozumie się prawdziwe znaczenie słowa dusza, jak to zostało powyżej wyjaśnione. Dla zilustrowania: Przypuśćmy, że stworzony został doskonały pies i przypuśćmy, że proces stwarzania go został szczegółowo opisany, tak jak w przypadku Adama. Jakie zmiany szczegółów można by sobie wyobrazić? Ciało tworzonego psa nie byłoby psem, dopóki dech żywota nie spowodowałby ożywienia tego ciała, które wtedy stałoby się stworzeniem żyjącym swoimi własnymi siłami i odczuciami, istotą żyjącą niższego rzędu, nazwaną psem, podobnie jak Adam, gdy otrzymał życie, stał się stworzeniem żyjącym, które posiada swe własne siły i odczucia – duszą żyjącą o najwyższym stopniu rozwoju wśród istot cielesnych – i nazwany człowiekiem. Bardziej zaawansowany organizm człowieka Jeśli ta wielka różnica między człowiekiem a zwierzęciem nie zawiera się w życiu, którym każde z nich jest ożywione i nie wypływa z braku mocy duszy, którą każde posiada, może leży ona pomiędzy ich ciałami? Tak, z pewnością, ta istotna różnica ma fizyczny charakter, przy czym dodatkowo zaistniał tu fakt poczynienia przez Boga pewnych przygotowań związanych z przyszłością człowieka, jak mówią o tym Jego obietnice, podczas gdy dla zwierząt żadnych planów nie poczyniono, bowiem one z natury nie są w stanie zdać sobie sprawy z metafizyki. Gdy inne rzeczy są równe, to wielkość i waga mózgu wskazuje na zdolność i inteligencję. W tym względzie człowiek został przez Stwórcę lepiej wyposażony niż zwierzę. Zwierzę ma mniejszy mózg (w proporcji do ciała) niż człowiek, ma w nim także mniejszą liczbę połączeń nerwowych (synaps), które są związane z poziomem inteligencji. Mózg zwierzęcy działa też całkowicie w oparciu o naturalne – głównie samolubne – skłonności, czyli instynkty. Prawdopodobnie jego najwyższą koncepcją dobra i zła jest wola jego pana, człowieka. Zwierzę nie jest w stanie ocenić subtelności w zasadach moralnych, ponieważ Stwórca nie obdarzył go taką zdolnością umysłu. Chociaż z powodu popadnięcia w grzech i śmierć, stan człowieka jest daleki od tego, czym był w pierwotnej doskonałości, kiedy najwyższy Sędzia ocenił go „bardzo dobrym”, a niektórzy, rozwijając niższe organy myślenia i zaniedbując używania wyższych zdolności intelektualnych, doprowadzili do skarłowacenia tych organów mózgu, które przedstawiają te wyższe zdolności, to jednak organy te są tam nadal, zachowawszy zdolność rozwoju. Tak więc w tym właśnie zakresie Stwórca obdarował człowieka wyższym i bardziej wyrafinowanym organizmem i w tym leży różnica między nim a zwierzęciem. Zwierzęta posiadają podobne ciała i kości, oddychają tym samym powietrzem, piją tę samą wodę i jedzą podobny pokarm i wszystkie są duszami, czyli stworzeniami posiadającymi inteligencję, lecz człowiek w swoim lepszym ciele posiada zdolności wyższej inteligencji i Stwórca odnosi się do niego na całkowicie innej płaszczyźnie. Świadectwo Biblii Świadectwo Biblii jest zgodne z powyższym. W 1 Moj. 1:29,30 czytamy „będzie wam ku pokarmowi. I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu i wszystkiemu ptactwu niebieskiemu, i wszelkiej rzeczy ruchającej się po ziemi, w której jest dusza żywiąca [hebr. nephesh chaiyah – dusza żyjąca]”. I ponownie (1 Moj. 1:20): „Niech hojnie wywiodą wody płaz duszy żywiącej [hebr. – duszy żyjącej]”. Ta sama lekcja mówiąca, że źródło życia rodzaju ludzkiego nie różni się w niczym od tego, jakie jest we wszelkich innych stworzeniach, które nozdrzami wdychają powietrze, przez co różnią się od ryb, podana jest w opisie zniszczenia spowodowanego przez potop (1 Moj. 6:17; 7:15,22). Jest ona w całkowitej zgodzie ze stwierdzeniem króla Salomona, że człowiek i zwierzę mają „ducha jednakiego” [hebr. ruach, dech życia] – jeden rodzaj życia i „Jako umiera ono, tak umiera i ten” (Kazn. Sal. 3:19). Kiedy Kaznodzieja pyta (Kazn. Sal. 3:21): „A któż wie, że duch synów ludzkich wstępuje w górę? a duch bydlęcy, że zstępuje pod ziemię?” – podważa w ten sposób pogańską teorię, która już w tamtych czasach rozpoczęła spekulację, że człowiek posiada jakąś wrodzoną cechę, która powstrzyma jego śmierć, nawet gdy on wydaje się być umarłym. Salomon rzuca wyzwanie wszelkim dowodom i wszelkiej wiedzy w tym względzie. Wyzwanie to rzucone innym, by przedstawili dowody lub przyznali się, że nie posiadają żadnej takiej wiedzy, następuje po jego świadectwie prawdy na ten temat w wierszach 19 i 20. Przyszła nadzieja duszy ludzkiej – zmartwychwstanie Jak to już zostało pokazane, nadzieja człowieka odnosząca się do jego przyszłego życia nie leży w jego wrodzonych zdolnościach, lecz w łaskawym zabezpieczeniu jego Stwórcy, które jest skoncentrowane na odkupieniu każdej duszy ludzkiej ze śmierci przez wielkiego Odkupiciela i z którego wynika zabezpieczenie dla każdego, ktokolwiek by to nie był, osiągnięcia życia wiecznego w zmartwychwstaniu. Nasz Odkupiciel „wylał na śmierć duszę [istotę] swoją” i „położył ofiarą za grzech duszę [istotę] swą” (Iz. 53:10,12), a w ten sposób kupił Swą drogocenną krwią duszę Adama (i jego potomstwa, czyniąc Swoją duszę (istotę) ofiarą za grzech. W konsekwencji dusze zostały odkupione i dusze mają być wzbudzone, mają zmartwychwstać (Ps. 49:16). Czy przywracane będą te same ciała? Wielu przypuszcza, że te ciała, które zostały pochowane, będą, atom po atomie, przywracane, ale Apostoł stwierdza coś całkiem przeciwnego: „I co siejesz [w śmierci], nie siejesz ciała, które ma potem wyróść”. W zmartwychwstaniu Bóg udziela każdej osobie (każdej duszy lub istocie czującej) takie ciało, jakie Jego nieskończonej Mądrości upodobało się przygotować – Kościołowi, wybieranemu w czasie Wieku Ewangelii, ciała duchowe, klasie restytucjonistów (naprawianych w okresie Tysiąclecia), ciała ludzkie, ale nie te same, które utracone zostały w śmierci (1 Kor. 15:37,38). Tak jak w przypadku stworzenia Adama, zespolenie organizmu z duchem żywota wytworzyło istotę czującą lub duszę, podobnie ich rozpad, bez względu na powód, kładzie kres każdej istocie czującej, zatrzymując wszelkie myśli i uczucia. Dusza (tzn. istota czująca) przestaje istnieć. Ciało obraca się w proch, z którego powstało, tymczasem duch lub dech żywota wraca do Boga, który udzielił go Adamowi, a przez niego całej jego rasie (Kazn. Sal. 12:7). Dech powraca do Boga w tym sensie, że nie podlega już dłużej ludzkiej kontroli jak w procesie rozradzania się i nie może być nigdy inaczej odzyskany jak tylko przez Boską moc. Uznając ten fakt, ci, którzy pouczeni zostali przez Pana, oddają Bogu i Chrystusowi, wywyższonemu Przedstawicielowi Boga, swą nadzieję przyszłego życia, jakie mają otrzymać przez zmartwychwstanie (Łuk. 23:46; Dz .Ap. 7:59). Tak więc, gdyby Bóg nie poczynił żadnych przygotowań związanych z przyszłym życiem człowieka uzależnionym od okupu i obiecanego zmartwychwstania, śmierć stanowiłaby koniec wszelkiej nadziei dla ludzkości (1 Kor. 15:14-18). Człowiek będzie żył ponownie Bóg jednak poczynił przygotowania, abyśmy żyli ponownie, a od kiedy ujawnił Swój chwalebny Plan, ci, którzy głoszą i piszą mądrze na ten temat (na przykład natchnieni pisarze Pisma Świętego), jak gdyby za wspólną zgodą, mówią o przejściowym okresie nieświadomości między śmiercią a porankiem zmartwychwstania, w którym istota czująca jest zawieszona jakby we „śnie”. Rzeczywiście jest to doskonała ilustracja, bowiem umarli będą całkowicie nieświadomi upływu czasu, a moment przebudzenia wyda się im następną chwilą po momencie ich śmierci. Czytamy na przykład, że nasz Pan, mówiąc o śmierci Łazarza, powiedział: „Łazarz, przyjaciel nasz, śpi; ale idę, abym go ze snu obudził”. Następnie, ponieważ uczniom trudno to było zrozumieć, rzekł: „Łazarz umarł” (Jana 11:11,14). Gdyby teoria o świadomości w stanie śmierci była prawdziwa, to czyż nie jest dziwne, że Łazarz nie podał żadnego opisu ze swych przeżyć podczas tych czterech dni? Nikt nie ma prawa twierdzić, że był on w „piekle” cierpień, ponieważ nasz Pan nazywa go Swym „przyjacielem”, a gdyby on był w stanie szczęścia niebiańskiego, nasz Pan nie odwołałby go stamtąd, ponieważ byłoby to czynem nieprzyjacielskim. Ale nasz Pan powiedział, że Łazarz spał, a On wzbudził go do życia, do świadomości, przywracając lub wskrzeszając jego czującą istotę lub duszę. A to wszystko było oczywiście łaską bardzo docenioną przez Łazarza i jego przyjaciół. Umarli opisani jako „śpiący” Pismo Święte przeniknięte jest myślą, że znajdujemy się obecnie w nocy zasypiania, umierania, której przeciwstawiony jest poranek przebudzenia, zmartwychwstania. „Z wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele” (Ps. 30:6). Łukasz o Szczepanie, pierwszym męczenniku, mówi, że „zasnął”. W kazaniu Świętego Pawła, wygłoszonym w Antiochii, znajdujemy tę samą właściwą, pełną nadziei i pokoju formułę: „Dawid zasnął” (Dz. Ap. 7:60; 13:36). Święty Piotr używa tego samego wyrażenia powiadając: „Ojcowie zasnęli” (2 Piotra 3:4). A święty Paweł używał go wielokrotnie, jak pokazują to poniższe cytaty: „Wiele ich zostaje aż dotąd, a niektórzy też zasnęli” (1 Kor. 15:6). „Bo jeźlić zmartwychwstania nie masz (…) Zatem i ci poginęli, którzy zasnęli w Chrystusie” (1 Kor. 15:13,18). „Lecz teraz Chrystus z martwych wzbudzony jest, i stał się pierwiastkiem tych, którzy zasnęli” (1 Kor. 15:20). „Oto tajemnicę wam powiadam: nie wszyscyć zaśniemy” (1 Kor. 15:51). „A nie chcę bracia! abyście wiedzieć nie mieli o tych, którzy zasnęli” (1 Tes. 4:13). „Tak Bóg i tych, którzy zasnęli w Jezusie, przywiedzie [od umarłych] z [przez niego] nim” (1 Tes. 4:14). Kiedy nadejdzie Królestwo, czas zmartwychwstania, „my, którzy żywi pozostaniemy do przyjścia [obecności] Pańskiego, nie uprzedzimy onych, którzy zasnęli” (1 Tes. 4:15). Oni „posnęli” w pokoju, aby oczekiwać Dnia Pańskiego (Dnia Chrystusa, Dnia Tysiąclecia) z pełnym przekonaniem, że On [Chrystus] jest w stanie ustrzec to, co oni Mu powierzyli, aż do onego Dnia (2 Tym. 1:12). Taka sama myśl biegnie również przez Stary Testament od momentu, gdy Bóg po raz pierwszy głosił Abrahamowi ewangelię zmartwychwstania. Wyrażenie „zasnął z ojcami swymi” jest bardzo powszechne w Starym Testamencie. Ale Ijob przekazuje tę rzecz w bardzo dobitnej formie powiadając: „Obyżeś mię w grobie ukrył i utaił, ażby się uciszył gniew twój, a iżbyś mi zamierzył kres, kędy chcesz wspomnieć na mnie!” (Ijoba 14:13). Obecny czas umierania jest czasem Bożego gniewu. Przekleństwo śmierci ciąży na wszystkich z powodu grzechu pierworodnego. Jednakże mamy obietnicę, że we właściwym czasie przekleństwo to zostanie odjęte, a wszystkie rodziny ziemi otrzymają przez Odkupiciela błogosławieństwo. Ijob więc mówi dalej: „Po wszystkie dni wymierzonego czasu mego będę oczekiwał przyszłej odmiany mojej. [Wtedy] Zawołasz [por. Jana 5:25], a ja tobie odpowiem; a spraw rąk twoich pożądasz” (Ijoba 14:14-15). A my, współcześni czasom Nowego Testamentu, czytamy odpowiedź naszego Pana: „Wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego [wzywający ich do obudzenia się i przyjścia do pełnej znajomości Boga i pełnej możliwości życia wiecznego]” (Jana 5:28,29). Świeca jako ilustracja Przedstawmy ludzkie i zwierzęce ciało, duszę i ducha, za pomocą czegoś mniej skomplikowanego i ogólnie łatwiej zrozumiałego, na przykład świecy. Nie zapalona świeca będzie odpowiadać nieożywionemu ludzkiemu ciału lub zwłokom. Zapalenie świecy będzie jednoznaczne z pierwotnym udzieleniem przez Stwórcę iskry życia, płomień lub światło odpowiada stanowi istoty czującej, czyli inteligentnej, albo duszy, utlenione powietrze łączące się z węglem knota świecy i podtrzymujące w ten sposób płomień, odpowiada dechowi żywota lub duchowi życia, który łącząc się z cielesnym organizmem, wytwarza duszę lub inteligentne istnienie. Gdyby zaistniał jakikolwiek wypadek zniszczenia świecy, płomień oczywiście zgasłby. Podobnie, jeśli nastąpiłoby zniszczenie ciała człowieka lub zwierzęcia, przez wyniszczenie lub wypadek, dusza, życie, inteligencja, ustaje. A jeśliby płomień świecy został odcięty od dostępu powietrza, gasidłem lub palcami, albo też przez zanurzenie świecy w wodzie, to światło zgaśnie, nawet jeśli świeca zostanie nieuszkodzona. Podobnie dusza, życie, istnienie człowieka bądź zwierzęcia ustałoby, jeśliby dech żywota został zatrzymany przez utonięcie lub uduszenie, podczas gdy ciało pozostałoby stosunkowo nienaruszone. Jak zapalona świeca w sprzyjających warunkach mogłaby zostać użyta do zapalenia innych świec, lecz raz zgaszona nie może się sama ponownie zapalić ani zapalić innych świec, tak ciało człowieka lub zwierzęcia, gdy żyje jako ożywiona dusza, czyli istota, może zgodnie z Boskim zarządzeniem dać początek potomstwu, czyli rozmnożyć inne dusze lub istoty. Ale kiedy tylko iskra życia gaśnie, dusza lub istota przestaje istnieć, a wraz z nią wszelka zdolność myślenia, czucia, czy rozmnażania ustaje. W harmonii z tym czytamy o dzieciach Jakuba: „A było wszystkich dusz, które wyszły z biódr Jakubowych, siedemdziesiąt dusz” (2 Moj. 1:5). Jakub otrzymał zarówno swą iskrę życia jak i materialny organizm, a w wyniku ich połączenia, swą duszę, czyli inteligentną istotę, od Izaaka, a przez niego od Adama, któremu sam Bóg bezpośrednio udzielił życia. A Jakub to życie i organizm, czyli duszę, przekazał swemu potomstwu. I tak się dzieje z całą ludzkością. Każdy, kto posiada tę zdolność, może ponownie zapalić świecę, ale na mocy Boskiego zarządzenia ciało ludzkie pozbawione iskry życia „niszczeje”, „aż się nawrócisz do ziemi, gdyżeś z niej wzięty”, a iskra życia nie może być ponownie wzniecona, jak tylko przez moc Boską, przez cud. Obietnica zmartwychwstania jest więc obietnicą ponownego zaświecenia, ponownego wzniecenia duszy, czyli istnienia, a ponieważ żadna dusza, czyli istota nie może istnieć bez ciała i przywróconej mu siły życiowej, czyli ducha, wynika z tego, że obiecane zmartwychwstanie, czyli przywrócenie duszy, sugeruje powstanie nowych ciał, nowych organizmów. Zatem Pismo Święte zapewnia nas, że ludzkie ciała, które obracają się w proch, nie zostaną przywrócone, lecz że w zmartwychwstaniu Bóg udzieli nowych ciał – takich, jakie Jemu będzie się podobało dać (1 Kor. 15:37-40). Apostoł potwierdza tu, że w zmartwychwstaniu wyłoni się specjalna klasa, określona jako godna nowej natury, natury duchowej, zamiast ludzkiej lub cielesnej, i wykazuje, że jak możemy się spodziewać, ta wielka zmiana natury będzie rezultatem dania jej innego rodzaju ciał. I tutaj świeca lub światło może posłużyć jako ilustracja: bo niech cielesna, czyli ludzka natura będzie przedstawiona przez świecę woskową, a natura duchowa przez elektryczną żarówkę, która daje znacznie więcej światła. Korzystając z jakiejkolwiek mocy i mądrości, mniejszej niż moc i mądrość naszego Stwórcy, gwarantująca zmartwychwstanie, moglibyśmy słusznie obawiać się pewnego załamania lub potknięcia, z powodu którego zostałaby zatracona tożsamość, szczególnie w przypadku tych, którym zaofiarowano wielką przemianę natury do duchowego istnienia. Zarówno w tej sprawie jak i we wszystkich innych, możemy bezpiecznie zaufać Temu, z którym mamy w tym względzie do czynienia. On, który zna wszystkie nasze myśli, może je odtworzyć w nowych umysłach, tak aby żadna wartościowa lekcja lub żadne cenne doświadczenie nie zostało zagubione. On jest zbyt mądry, by się mylić i zbyt dobry, by być nieszlachetnym. A wszystko, co przyrzekł, wypełni w o wiele lepszy i pełniejszy sposób, niż jesteśmy w stanie pomyśleć lub poprosić. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Gdańskiej (wyd. Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne).
- Dusza oddziela się od ciała wtedy, kiedy umieramy. - Nie. - To jak jest? - Jest tak, że to ja jestem duszą. Ja jestem ciałem - mówi teolog, ks. dr Grzegorz Strzelczyk. Michał Lewandowski: Czy ma ksiądz czasem wątpliwości, czy Bóg istnieje? Ks. Grzegorz Strzelczyk: Wątpliwości typu egzystencjalnego czy intelektualnego? Zacznijmy od intelektualnego. Częściej niż egzystencjalne. A na czym polegają te intelektualne? Wyrosłem w pooświeceniowym duchu i dla mnie ta drzazga potrzeby sprawdzenia empirycznego jest drzazgą poważną. Od czasu do czasu napotykam taki moment w myśleniu, że bardzo przydałby mi się niepodważalny dowód na Jego istnienie, który pozwoliłby mi na spięcie jakiegoś teologicznego systemu. Wystarczyłby nawet argument, który mogę oprzeć empirycznie na jakiejś wiedzy. Próbowaliśmy w Kościele iść tą drogą. "Quinque Viae" św. Tomasza, dowód ontologiczny Anzelma z Canterbury… …i dokładnie już wiemy, że nie bardzo. Nie bardzo działa? Działa jako argument, ale to jest dalekie od empirii. Te drogi, które zaproponowali filozofowie, są w dużej mierze wywodami opartymi na mnóstwie przedzałożeń systemowych. Pooświeceniowe myślenie oczekuje bardziej dowodu z doświadczania. A częstsze wątpliwości, te egzystencjalne, o których ksiądz wspomniał? Egzystencjalnie najtrudniejsze są dla mnie momenty, kiedy się stykam z wielkim cierpieniem człowieka. To są chwile, które potrafią mocno wbić klina. Jak odpowiada sobie ksiądz na pytanie: "gdzie jest Bóg, kiedy cierpi drugi człowiek"? To klasyczne pytanie. Odpowiada ksiądz równie klasycznie, czyli: "Bóg jest w cierpiących osobach"? Bardziej, że "Bóg jest w swoim cierpieniu na krzyżu". Dlatego kiedy są takie momenty, to szukam, czy gdzieś na ścianie nie wisi krzyż. To jest dla mnie rozstrzygające. Nie mam co prawda odpowiedzi w sensie intelektualnym, ale egzystencjalną odpowiedzią jest Jezus na krzyżu. Bóg wchodzi w cierpienie? Dokładnie. To nie jest tak, że On tego cierpienia nie zna, że jest nieczuły. On je zna, więc prawdopodobnie ma też rozwiązanie. Mogę nie widzieć tego rozwiązania, ale krzyż nie pozwala mi wpaść na pomysł, że Bóg nic nie robi. Myślę, że taki pomysł to początek jednej z form ateizmu. Nie przeszkadza księdzu to Jego milczenie w takich chwilach? Z tym jestem sobie w stanie poradzić, bo Bóg nie ma obowiązku ze mną gadać. Ale dobrze by było, gdyby zaczął. To by było miłe, ale nie jest to dla mnie konieczne do zbawienia. Natomiast ważniejsze dla mnie pod kątem egzystencjalnym jest to, że poprzez człowieczeństwo Jezusa, On się znalazł wewnątrz cierpienia. Pytam o to milczenie, bo koncepcja deizmu, czyli Boga, który zaprogramował świat i już się nim nie interesuje, jest bardzo kusząca. Tu wracamy do warstwy intelektualnej. Tak, ale to ważne, bo pomysł, że Bóg owszem, stworzył świat, ale za bardzo w niego nie ingeruje, jest dość popularny. Ta postawa jest chyba bardziej praktyczna niż intelektualna. Mam wrażenie, że intelektualnie już trochę wymarła. Dzisiaj mamy do czynienia ze skrajnościami w dwóch postawach: jedna idzie w kierunku twierdzenia, że Bóg kompletnie nie działa w moim życiu, więc sami musimy się ogarnąć, druga natomiast zakłada, że Bóg wszystko za mnie załatwi, więc nie muszę iść do lekarza, bo On na pewno mnie uzdrowi. Obie te postawy są równie niebezpieczne. Na czym polega ich niebezpieczeństwo? Jedna idzie w kierunku samozbawienia, a druga zalatuje ucieczką od odpowiedzialności. Obie są nieprawdziwe. Wrócę jeszcze do ateizmu. A co jeśli myśmy sobie tego Boga wymyślili, ponieważ nie byliśmy w stanie zaakceptować cierpienia, które nas otacza? Koncepcji teogenezy ewolucyjnej czy też biologicznej, czyli teorii, które zakładają, że Bóg został stworzony w naszych mózgach na drodze ewolucji, jest chyba z kilkanaście. Jedne idą bardziej po linii sensu, inne - moralności. I pewnie każda z nich wydobywa kawałek prawdy. Jeśli spojrzymy na religię objawioną, to u jej początków mamy właśnie takiego boga. Dlatego pierwsze obietnice, które zostały skierowane do Abrahama, mówią jeszcze: "będzie ci się dobrze powodziło". Chciałoby się mieć określone doczesne korzyści z kontaktu z bóstwem. Ono jest towarzyszem instynktu samozachowawczego. Jednak ostatecznie chrześcijaństwo idzie w inną stronę. To nie jest kierunek zachowania siebie, ale wydania siebie. Na końcu Objawienie mówi: "masz utracić swoje życie, żeby je zachować". W związku z tym pozostaje pytanie, czy to jest jeszcze taka narracja. Czy jednak chrześcijaństwo nie dochodzi do punktu, w którym przekracza naturalne tendencje. Albo przynajmniej sugeruje, że je trzeba przekroczyć, żeby rozpoznać Boga. Oczywiście w głowie gdzieś tam jest ciągle obiecana nagroda życia wiecznego, która sprawia, że nieustannie uczestniczymy w pewnego rodzaju handlu wymiennego. Jednak że jeśli poczytamy Ewangelię, to okaże się, że chodzi tam o przekroczenie mentalności: "że Bóg mi coś załatwi". Idzie o to, żeby w miłości, która jest jednak przekroczeniem własnego interesu, wydać swoje życie, ufając, że Bóg je uratuje. Rozumiem ten handel, ale co jeżeli mówiąc o Bogu, miłości, łasce, poruszamy się tylko i wyłącznie w obrębie naszego umysłu? Na pewno poruszamy się wewnątrz naszego umysłu. Spór nie dotyczy tego, czy to jest w umyśle. Spór dotyczy tego, czy to, co jest w umyśle, odzwierciedla coś, co istnieje poza umysłem, czy też poruszamy się tylko i wyłącznie wewnątrz niego. Jestem jednak zdania, że Bóg istnieje także poza umysłem. To jest w dużej mierze wybór wiary. A miłość, jest tylko duchowa czy też zachodzi wyłącznie w tkankach? Nie wiem, nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. W naukach wciąż mamy dyskusję, czy świadomość jest w ogóle funkcją tylko i wyłącznie organiczną, czy mamy do czynienia z "czymś więcej". Czy to funkcja mózgu, tkanki, czy jest jednak jakiś "umysł", który w rzeczywistości jest tym "więcej". No i kolejne pytanie, to pytanie o duszę. Czyli nie mamy gotowej odpowiedzi? Nie chcę tego rozstrzygać, ale wiem, że miłość czy też potrzeba miłowania lub niemiłowania jest silnym motywatorem decyzji. Więcej, miłość ujawnia się w procesach decyzyjnych, jest więc silnie związana z wolą. A ta zdaje się jest bardzo silnie organiczna, czyli otoczona uwarunkowaniami. Z jednej strony jestem więc w tym swoim wierzeniu i miłowaniu wolny i swobodny, ale z drugiej jednak silnie uwarunkowany. Ciągle kłody pod nogi? Ale ta świadomość uwarunkowania jest fajna, bo ona jednak trochę odbarcza, spuszcza ciśnienie. Wiem, że nie nad wszystkim mam kontrolę i mogę się mniej spinać. Czy to jednak trochę nie rozwadnia naszej odpowiedzialności? Nie, to tylko urealnia naszą sytuację. Bo nasza odpowiedzialność jest, ale nie jest absolutna. Niemniej, realna. W związku z tym to jest bardziej kwestia skali. Jeśli sobie powiemy: "mam pewne ograniczenia", to mogę się do nich odnosić bardziej realistycznie. Paradoksalnie, im bardziej jestem świadomy swoich ograniczeń, tym jestem swobodniejszy, bo wiem, jaki mają na mnie wpływ, i jakoś mogę z nimi współdziałać. Jeśli natomiast zakładam, że ludzka wola nie ma ograniczeń, to staję się nieświadomymi narzędziem tego, czego nie zauważam. Uświadomienie sobie ograniczeń jest jednym z najbardziej uwalniających procesów i czyni człowieka bardziej odpowiedzialnym, a nie mniej odpowiedzialnym. Czy to jest ten "oścień grzechu", o którym mówił św. Paweł? Między innymi, choć nie do końca wiemy, co Paweł miał na myśli. To jest na pewno coś, z czym on się mierzył, z czym nie dawał sobie rady. Był tego świadomy, szedł z tym do Pana i prosił Go o to, by mógł się oddalić. Na co On: "wystarczy ci mojej łaski". Mamy się realizować wewnątrz naszych ograniczeń, a nie dopiero, jak je zrzucimy i staniemy się godnymi powierzonej nam misji. Moc doskonali się w słabości? Część tych ograniczeń uświadamia nam, że nie jesteśmy bogami. Część jest związana ze skutkami grzechu. Często nie jesteśmy w stanie odróżnić naturalnychsłabości od skutków grzechu i nawet chyba nie trzeba, bardziej istotne jest to, żebyśmy wewnątrz tych ograniczeń odkrywali przestrzeń, która jest przestrzenią wolności, związaną z charyzmatami, uzdolnieniami, a później także możliwościami faktycznego działania. To jest miejsce naszego powołania. Bóg nas nie powołuje do tego, żebyśmy robili rzeczy niemożliwe, powołuje nas do robienia rzeczy możliwych, nawet wtedy, kiedy one się wydają dla innych całkowicie nieosiągalne. Jeśli Bóg nas wzywa do zrobienia czegoś, to nas do tego wyposażył. Nawet, jeśli nam samym na pierwszy rzut oka wydaje się to całkowicie poza zasięgiem. Jak odkryć misję, jaką daje nam Bóg? Cierpliwie. To znaczy trzeba się sobie przyjrzeć, zobaczyć, kim się jest, co się umie. Moim zdaniem, to wezwanie jest w dużej mierze wyznaczone przez to, jaki jestem, co umiem, co mogę, co w sobie do tej pory odkryłem. No i potem przychodzi moment decyzji: trzeba przestać szukać, zdecydować i wtedy to już jest na pewno. Arcybiskup Ryś mówił bardzo podobnie. Zauważył, że każdy powinien zająć swoje miejsce przy stole. Nie pierwsze, ale swoje. Każdy chce być kimś innym. Dlaczego tak mamy? Nasz organizm, nie oszukujmy się, jest organizmem zwierzęcym. W związku z tym, ma bardzo silne nastawienie na to, by wydatkować jak najmniejszą ilość energii i być w jak najlepszym stanie. Do tego, jako zwierzęta, jesteśmy inteligentni i dostrzegamy bardzo wiele możliwości. Dlatego jesteśmy sobie w stanie bez trudu wyobrazić lepszą sytuację niż tę, w której jesteśmy obecnie. Stąd się to bierze. Dlatego trawa sąsiada jest zawsze zieleńsza. Mamy po prostu naturalne pragnienie większej wygody. Żeby się mniej narobić, a więcej mieć. Tak. I to nie jest złe samo z siebie. Ale to sprawia, że moje życie nie jest prawdziwe. Fakt, może sprawiać, że żyję w nieustannym niezadowoleniu z tego, kim jestem i co mam. I wtedy jest patologicznie, aż po patologię w sensie ścisłym, czyli jednostki chorobowej. Ale w pewnych granicach to jest dobre, bo za tym stoi to pierwotne "czyńcie sobie ziemię poddaną". To jest prawdopodobnie właśnie ten mechanizm. Przecież dzięki temu, że czynimy sobie ziemię poddaną, że organizujemy sobie świat, to możemy mieć na przykład więcej czasu na modlitwę. To, czy ten czas wykorzystujemy na modlitwę, jest dyskusyjne. A to już inna sprawa, natomiast dzięki postępowi mamy mnóstwo czasu na to, żeby robić fajne rzeczy. Jesteśmy zdrowsi, żyjemy dłużej, to są fajne rzeczy. Tylko one mają czemuś służyć. Problem zaczyna się wtedy, kiedy skupiamy się na zdobywaniu "fajnego" i nie dochodzimy do takiego poziomu, że z tym można teraz coś zrobić dalej. To jest dramat współczesności na "Zachodzie": umieramy z przejedzenia. Tu nie chodzi tylko o jedzenie, ale o przesyt w ogóle. I dusza jest przejedzona. Może być. A gdzie ona w ogóle jest? Dusza? Tak, w którym miejscu w człowieku siedzi? W żadnym. To gdzie jest? Gdybyśmy mogli odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest, to rozstrzygnęlibyśmy tym samym, że jest przestrzenna. Znaczy, zajmuje jakieś miejsce w przestrzeni. Pytanie, czy tak naprawdę jest. Osobiście, jestem sceptyczny w tej kwestii. Co mówi teologia? Mówi, że dusza jest duchowej natury, w związku z tym jest niematerialna, czyli kategoria przestrzeni nie za bardzo do niej pasuje. Dusza oddziela się od ciała wtedy, kiedy umieramy. Nie. To jak jest? Jest tak, że to ja jestem duszą. Ja jestem ciałem. I na ten moment jest to tak ściśle połączone, że nie jestem w stanie nic mądrego na ten temat powiedzieć. W pewnym momencie moja materialna część ulegnie bardziej lub mniej materialnemu zatrzymaniu, wtedy dalej będę duszą i chwilowo nie będę ciałem. Więc to raczej ciało się odłącza od duszy. To co z tymi teoriami, które mówią, że dusza jest w mózgu? I gdyby nie mózg w takiej formie, jaką mamy obecnie, to nie byłoby w ogóle człowieczeństwa. W mózgu jest osobowość. Dlatego jak namieszamy w mózgu, to zmieni się osobowość. Możemy to zrobić za pomocą bardzo prostego eksperymentu, w którym podamy delikwentowi alkohol. Na krótki czas zmienimy mu osobowość. Mówi się, że alkohol dopiero odkrywa tę prawdziwą osobowość. W porządku, ale i tak jest inna niż ta, którą spotykamy na trzeźwo. Jeśli dokonamy operacji, uszkodzimy mózg, to nastąpią poważne, często nieodwracalne zmiany. To dzieje się na przykład po wylewach. Pewne elementy mózgu nie funkcjonują, wyłączają się poszczególne funkcje, inne części mózgu starają się wtedy przejąć zadania tych, które zostały uszkodzone. To czym w takim razie jest dusza? Powiedziałbym, że interfejsem osobowości do Boga. Sposobem komunikowania się między Bogiem a człowiekiem? Kanałem komunikacyjnym, narzędziem, zdolnością, sferą, obszarem - pójdźmy w tym kierunku. Zatrzymajmy się jeszcze przy tym mózgu. Dzisiaj przeszczepiamy serca, nerki, płuca, jutro będziemy dysponowali technologią, która pozwoli na przeszczepienie mózgu. Nie. Dlaczego? Bo to jest odwrotnie: może będziemy w stanie przeszczepić całe ciało. Czyli podczepimy ciało jakiegoś zmarłego do żyjącego mózgu. Bo miejscem osobowości jest mózg. Nie uważa ksiądz, że to powoduje problemy? Nie tak wielkie, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, dlatego, że osobowość, czyli to, co służy nam do podejmowania decyzji, myślenia, itd., ma miejsce w mózgu i to zostaje. Czy nic się nie zmieni poza powłoką zewnętrzną? Nie do końca. Bo wiemy, że poza pamięcią zawartą z mózgu mamy także coś, co można nazwać "pamięcią genetyczną" - część genów jest aktywna lub pasywna na skutek dziedziczenia lub doświadczeń życiowych. W związku z tym podmiana organów w takim stopniu, że podmieniamy całe ciało, w jakimś stopniu pewnie zmodyfikowałaby osobowość. Do tego dochodzi proces oswojenia się z nie swoim ciałem. I ze względu na kwestie genetyczne, i na warstwę psychologiczną nie da się tego przeprowadzić bez skutków ubocznych. Ilość znaków zapytania jest tu znaczna. Próbuję w tym wszystkim odnaleźć duszę i wychodzi mi, że mimo tego, że ten człowiek ma inne ciało, to jego dusza wciąż jest, bo on żyje? Tak, tamten człowiek, do którego należało ciało, nie żyje. Dusza należy do tego, kto żyje, czyli do którego należy mózg. Przyjmujemy, że żyje ten, którego mózg żyje, że nie ma śmierci, dopóki jest podtrzymywane funkcjonowanie mózgu. To tak, jakbym panu amputował rękę lub nogę, tylko w tym przypadku amputuję panu całe ciało i doczepiam nowe. To dalej jest pan, choć ma zupełnie inne organy, bo pana mózg żyje i ma się mniej lub bardziej dobrze w nowym ciele. Przyznaję, że to bardzo abstrakcyjne. Tak, ale jednocześnie coraz mniej abstrakcyjne. Z biologicznego punktu widzenia oswoiliśmy się z myślą, że materia, z której składa się nasze ciało, jest materią zmienną, ponieważ wymieniają się komórki. To jaka jest różnica pomiędzy zmianą materii w sposób powolny i częściowy a nagły i całościowy? Wygląda na to, że nie ma. Choć to drugie chyba nie do końca jest zdrowe. Tak, wymienianie całego ciała w sposób przeszczepowy jest po prostu niezdrowe. Ale prawdopodobnie dożyjemy momentu, w którym to się stanie możliwe. A po Zmartwychwstaniu? Dostanie pan nowy, zmartwychwstały mózg. No dobra, ale jeśli taki delikwent dostanie w ciągu życia drugie albo trzecie ciało, to po Zmartwychwstaniu… …czyją będzie żoną? No tak, to pytanie już padło, ale w innej formie. Więc Jezus na nie odpowiedział. Możemy to pytanie zadać jeszcze inaczej, bo co z ludźmi, którzy umarli tysiące lat temu? Na przykład zostali zjedzeni przez jakieś drapieżne zwierzę. Potem to zwierzę zostało zjedzone przez inne. Atomy martwego delikwenta krążą między kolejnymi zwierzętami, potem użyźniają glebę, stają się elementem drzewa, potem kamienia, albo węgla. Owoce z drzewa zostały zjedzone przez innych ludzi, atom martwego "wmontował się" więc w ciało innej osoby. Zatem przy Zmartwychwstaniu czyj będzie ten atom? Niczyi? Tak, bo on nie jest "czyimś" atomem. Jest atomem wszechświata. Może być wbudowany w kamień, może być wbudowany w cappuccino, może być wbudowany w moje ciało. To nie ma żadnego znaczenia. O tożsamości człowieka decydują relacje między cząsteczkami, a nie taki lub inny atom. Inna sprawa, że to nowe ciało nie będzie zbudowane z atomów tego wszechświata. Tego do końca nie wiemy, ale fakt, na pewno nie będą to atomy tego wszechświata, tylko przemienionego. Ale jest zagwozdka, bo jak dokładnie wczytać się w Ewangelię, to ciało Jezusa w wersji po Zmartwychwstaniu jest kompatybilne z tym pierwszym ciałem. Kompatybilne w jaki sposób? Że je i mu nie przelatuje. Czyli nie jest duchem. Nie jest. W średniowieczu toczyła się przeurocza dyskusja o tym, czy jelita zmartwychwstaną. Zmartwychwstaną? Tak, cały człowiek ze wszystkimi organami. Przynajmniej wg św. Tomasza, który odpowiada, że wszystko będzie na swoim miejscu, wszystkie organy ze względu na integralność człowieczeństwa będą tam, gdzie były, choć niekoniecznie będą związane z funkcjami, jakie pełniły w czasie "pierwszego życia". Na przykład będzie można jeść, ale jedzenie nie będzie konieczne do podtrzymywania życia. Do tego Tomasz dodaje, że narządy trawienne będą wypełnione "szlachetnymi płynami". To jest odpowiedź średniowiecza na pytanie, co będzie w jelitach po Zmartwychwstaniu. No dobrze, ale co wtedy, kiedy za kilka stuleci wyewoluujemy i nasze ciała będą wyglądały inaczej? Jak wtedy będzie wyglądało to drugie ciało? Dla Boga to nie będzie problem, ale skoro mówimy o ewolucji, to kolejnym etapem będzie chyba transgenika. I mam wrażenie, że jesteśmy dopiero na etapie uświadamiania sobie pytań, które za chwilę trzeba będzie zadać. Bo jeżeli zmodyfikujemy genotyp człowieka, to pytanie, czym będzie taki twór. Będzie zmodyfikowany człowiek. No właśnie pytanie, czy to wciąż będzie człowiek. I to będzie pytanie o to, czy człowiek może stworzyć istotę, która będzie obdarzona duszą rozumną. Nasze obecne problemy teologiczne przy tym to pestka. Historia trochę jak w "Blade Runnerze". Tak. Inna sprawa, że staniemy może kiedyś przed problemem "uploadu", czyli możliwości załadowania osobowości do maszyny, która potem może teoretycznie ewoluować w nieskończoność. O tym z kolei była "Transcendencja" z Johnnym Deppem. Dobry film, ale bez rewelacji. Tak, jakby brakło im pomysłu lub pieniędzy na koniec. Niemniej problem, jaki stawia, jest bardzo poważny. Bo czy taki zabieg wgrania świadomości do maszyny jest jednoznaczny z ciągłością człowieka? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Skoro jesteśmy jeszcze w filmowo-naukowej atmosferze, to nie mogę nie zapytać o przybyszów z innych planet. Mają duszę, zostały odkupione, przecież wcielenie odbyło się w bardzo konkretnych "ziemskich warunkach" i w bardzo konkretnym gatunku, jakim jest człowiek? Jest kilka możliwości. Pierwsza jest taka, że to są stworzenia, którym my mamy zanieść Chrystusa. Po prostu kolejny lud, który potrzebuje ewangelizacji. Ta opcja jest najbardziej prawdopodobna. Inna sprawa, że nie wiemy, czy taka cywilizacja zna w ogóle pojęcie grzechu. Jak to rozumieć w kontekście Biblii, która mówi, że Bóg stworzył człowieka? Ale Biblia nie mówi, że Bóg stworzył tylko człowieka. Nie ma żadnego przypisu malutkimi literkami, z którego wynika, że tylko człowieka. Kto Mu zabroni stworzyć sobie dowolną liczbę równoległych bądź nierównoległych wszechświatów? Osobiście jestem przekonany, że oprócz naszego wszechświata może istnieć jeszcze "n" wszechświatów, które Bóg powołał do istnienia, bo coś jest lepsze niż nic... Czyli nie tylko człowiek? Nie dziwiłbym się, gdyby zbiór istot rozumnych obejmował nie tylko aniołów i człowieka. Ale jednocześnie ofiara Chrystusa jest jednorazowa i dotyczy absolutnie całego stworzenia. Tak. Ale pytanie brzmi, czy te istoty będą miały swoją historię grzechu. Bo mogły nie zgrzeszyć. Mogły, ale konsekwencje grzechu człowieka są przecież odczuwalne w całym wszechświecie. W jaki sposób? Chodzi mi o to, że wybór pierwszych rodziców doprowadził do sytuacji, w której świat nie jest przyjazny człowiekowi. Ale to świat się zmienił, czy oni się zmienili? Wygląda na to, że zmienili się oni i świat się zmienił. Nie, zmieniło się ich postrzeganie świata. Natomiast nie ma żadnych dowodów na to, że fizyka zmieniła się od czasów "przedludzkich". Biologia nie uległa zmianie, chemia nie uległa zmianie, nic nie uległo zmianie. To już tak zostało stworzone. Zmianie uległ człowiek, a przez to, że on uległ zmianie, to i jego relacja do świata. I tu jest kluczowa sprawa. Świat staje się gorszy ze względu na poszczególne decyzje człowieka, który po prostu wybiera źle. Zanieczyszczone powietrze jest tego najlepszym przykładem. Czy w Raju była śmierć? Istnieje tutaj pewien spór. Klasyczna teologia mówiła o tym, że człowiek, który był w Raju, nie umarłby biologicznie. I to przekonanie panowało długo, aż do momentu, w którym nauki szczegółowe dowiodły, że ciało, w którym jesteśmy, raczej ma śmiertelny charakter "z natury". Więcej, biologiczne organizmy nie są w ogóle nastawione na życie w wieczności. Obecnie relatywizuje się tezę, że w Raju nie było śmierci fizycznej. To może miała ona jakąś inną formę? Można tak powiedzieć. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jest śmierć, a nie ma grzechu. Czyli śmierć następuje w perspektywie bardzo intensywnego kontaktu z Bogiem. To znaczy, że śmierć powoduje tylko wyłączenie ciała. Bez lęku, traumy umierania. Bez bólu? Może z bólem, ale bez rozpaczy, która sprawia, że ból jest jeszcze bardziej bolesny. A jak będzie po Zmartwychwstaniu? Zmartwychwstanie nie jest powrotem do raju, ale przetworzeniem na nowo całej rzeczywistości. Czyli to było tak, że Bóg stworzył wersję świata, potem szatan wpuszcza wirusa, któremu się poddajemy, a na końcu Bóg tworzy wersję Tak, choć Bóg wpuszcza też antywirusa, który pozwala nam przetrwać, a w międzyczasie robi nowy system. Wróćmy do tematu. Jakie będzie to spotkanie z obcymi? Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której spotykamy się z tymi obcymi, którzy nie zgrzeszyli, i to oni nas będą ewangelizować. Robi się coraz ciekawiej. Kościół, papież, przykazania są nam potrzebne ze względu na to, że potrzebujemy zbawienia. Zgrzeszyliśmy. Jeśli przylecą tacy, którzy nie zgrzeszyli, to nie będą potrzebowali tego wszystkiego. Czy to jednak nie kłóci się z tym, że miało już nie być innego objawienia wewnątrz naszego porządku historii? Ono przecież nie będzie z naszego porządku historii. Ale jednocześnie będzie to samo, bo ten sam Bóg się objawia… A co z Biblią? Nie będą mieli takiej samej, bo ta Biblia jest aktualna tylko wewnątrz ludzkości i jej historii. To nie jest problem? Dla mnie nie. A dlaczego miałby być? Przychodzi ktoś z zewnątrz i poucza nas o naszej wierze. A co on sobie myśli! Jak będą bez grzechu, to zapewniam pana, że nie będą nas w ogóle pouczali, tylko będą opowiadać o swoim bezgrzesznym doświadczeniu Boga. Ks. Grzegorz Strzelczyk - prezbiter Archidiecezji katowickiej, chrystolog. Studiował w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach oraz na Papieskim Wydziale Teologicznym w Lugano (Szwajcaria). Doktorat obronił na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Michał Lewandowski - dziennikarz publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".
Co to jest dusza? Duszy przecież nikt nie widział, dlaczego więc mówimy, że człowiek ma duszę? Z pewnością nikt nie widział duszy, bo jest ona duchowa. Czy może jest ona takim duchem, jak to nieraz słyszymy w bajkach, które sobie opowiadamy w ciepłej izbie, gdy zmrok zapadnie? Gdy w ciemną noc znajdziemy się sami gdzieś w pustym polu, lub w ciemnym lesie, wtedy strach tworzy nam w oczach rozmaite straszydła, i przysięgałby niejeden, że widział naprawdę jakiegoś ducha. Ja myślę, że ducha jeszcze nikt nie widział, bo to, co my widzimy oczyma, czy to będzie dym, czy jakaś para, zawsze będzie to ciało, które ma jakiś kolor, jakąś wielkość. Dusza zaś nasza nie ma ani koloru, ani żadnej wielkości. Więc może ktoś powie, że jest ona czymś takim jak powietrze, które nie ma żadnego koloru. Dlatego zdaje się nam, że naokoło nas niczego nie ma, a przecież wiemy, że jest powietrze, bo inaczej zadusilibyśmy się, nie mając czym oddychać. Lecz dusza nie jest czymś takim, jak niewidzialne powietrze, bo powietrze jest ciałem gazowym, a nie duchem, a to ciało gazowe można skroplić podobnie jak parę na wodę, tak powietrze na ciało płynne. Dusza nasza nie jest takim ciałem gazowym, ale jest duchem, którego ani widzieć nie możemy, ani dotknąć. A jeżeli nie możemy go zobaczyć ani dotknąć, to jak możemy mówić o tym, czym jest dusza? Bardzo wielu z nas nie widziało i nie zobaczy maszyn do wyrabiania papieru, ani maszyn do drukowania książek, ani pieców, w których topi się żelazo, ani nawet żelaza płynnego, a jednak widzi papier, widzi wydrukowaną książeczkę, posiada naczynia z lanego żelaza. Chociaż mu nikt nie mówił, że istnieją takie maszyny, że istnieją takie piece, jednak wie na pewno, że coś takiego istnieje, bo przecież papier sam by nie powstał, ani by się sama książka nie wydrukowała. Tak samo, choć nikt duszy nie widział, wie z jej czynności, że istnieje. Tak jak mówię, że musi być za drzwiami jakiś człowiek, gdy usłyszę mowę ludzką, choć go nie widzę. Musi być Bóg, choć Go nie widzę, ale widzę Go w stworzeniu tak pięknego świata z człowiekiem. Tak samo mówię, że musi być dusza, bo posiadam zdolność rozumowania, zdolność zastanawiania się, zdolność chcenia. Ta zaś dusza nie może być czymś cielesnym, ale musi być duchowa, bo potrafi działać bez ciała. Jeżeli mówimy, że stół jest ładnie wykonany, – zrobił jakiś dobry stolarz, a nie malarz lub murarz; tak samo, gdy człowiek myśli, to nie ciało myśli, lecz dusza, bo myślenie i chcenie jest czynnością nie ciała, lecz czegoś duchowego. Wobec tego mówimy, że musi być w człowieku coś duchowego, musi być dusza, musi być coś więcej aniżeli w zwierzęciu, które myśleć nie potrafi. Gdyby człowiek, tak jak zwierzę, nie posiadał duszy tylko samo ciało, poznawałby tylko rzeczy cielesne. Gdy pies słyszy głos dzwonu lub muzykę, zaczyna wyć, bo to drażni jego ucho; gdy zobaczy kij, zaczyna szczekać i złościć się, bo czuje, że kij może mu sprawić ból. Lecz człowiek oprócz rzeczy cielesnych poznaje także rzeczy duchowe. Wiemy np., co to jest sprawiedliwość, miłosierdzie, umiarkowanie, co to jest honor, podczas gdy żadne zwierzę o tym nic nie wie. Wobec tego musimy powiedzieć, że to, co poznaje te cnoty, nie może być tylko czymś cielesnym, bo cnót tych nie możemy ani usłyszeć, ani się ich dotknąć, ale musi być w nas jeszcze coś więcej. Zwierzę może widzieć, czuć, pożądać, bać się, szukać instynktem, ale nie wie, dlaczego tak jest, a nie inaczej. My zaś możemy rozumować, myśleć, zastanawiać się. Zastanawiać się nie tylko nad rzeczami zewnętrznymi, ale także nad swoimi myślami. Kiedy np. idziemy do spowiedzi, przypominamy sobie wszystkie nasze myśli, dawne słowa, rozważamy, czy były dobre, czy złe, i wtedy mówimy, że zastanawiamy się nad sobą. A zastanawiać się nad sobą samym może tylko sam człowiek. Co więcej, człowiek, jak się zamyśli, potrafi zapomnieć o wszystkim, co się wkoło niego znajduje, nawet o swoim własnym ciele. Staje się mało wrażliwy na działanie zmysłów. Taki stan często można zauważyć u świętych, zatopionych w modlitwie, bo wtedy dusza ich najściślej łączy się z Bogiem, tak iż oni zupełnie zapominają o świecie. A zdarza się to nawet nam, zwyczajnym śmiertelnikom. Gdy się pogrążymy w swoich zgryzotach, wówczas zapominamy zupełnie gdzie jesteśmy, dokąd idziemy, możemy nawet zajść zupełnie gdzie indziej, aniżeli chcieliśmy. Nic nas wtedy nie obchodzą przeszkody stojące nam na drodze. Takie wewnętrzne wejście w siebie wskazuje nam najdokładniej, że człowiek posiada coś jeszcze więcej oprócz ciała, coś, czego spostrzec nie może, a co potrafi obejść się bez ciała, potrafi zupełnie obejść się bez zmysłów cielesnych. Choć rzeczywiście dusza tak jest połączona z ciałem, iż działa i odbiera wrażenia przez zmysły. Człowiek widząc porządek koło domu, mówi: Tu musi być porządna gospodyni – słysząc, jak ktoś ładnie gra, mówi: To musi być dobry muzyk. Ale nie ciało sprawia, że dusza widzi, słyszy, ale dusza ożywia ciało, dusza daje mu tę moc, iż ciało widzi, słyszy, a samo ciało bez duszy, to jak kawałek drzewa lub kamienia. Dlatego to, gdy dusza wyjdzie z ciała, to oko, choć otwarte, nic nie widzi, ucho, choć nie zepsute, nie słyszy nawet największych krzyków. W człowieku jest więc jeszcze coś oprócz ciała i to coś zupełnie różnego od ciała, czego spostrzec nie możemy, a o czym możemy dowiedzieć jedynie z jego czynności. Podobnie, gdy przychodzimy do domu i zastajemy obiad ugotowany, choć nikogo nie ma w domu, mówimy, że musiał być ktoś, kto ugotował i to nie zwierzę, nie dziecko, ale taki, który potrafi ugotować. Tak samo rzecz się ma z duszą. Jeżeli widzimy, że człowiek potrafi coś więcej, aniżeli zwierzę, potrafi takie rzeczy, których samo z siebie ciało nie potrafi, nadto i takie, do których mu zupełnie nie potrzeba ciała, mówimy, że musi być w nim coś, co jest zdolne wykonać tę czynność. To jest dusza, która jest zupełnie czymś innym, niż ciało. Nasze ciało nie potrafi myśleć, nie potrafi zastanawiać się nad sobą. Stąd musimy powiedzieć, że dusza jest czymś innym od ciała – jest ona duchowa, bo czynności jej są natury duchowej. Z natury każdej czynności wnioskujemy o jej twórcy. Człowiek myśli i chce. Myśl i chcenie są to czynności nadzmysłowe, duchowe; musi więc być w człowieku coś duchowego, i jest tym dusza.
Mówi się, że to Dusza ma wcielenie. Jednak prawdziwym celem ziemskiej drogi Duszy jest zjednoczyć się z fizycznym aspektem siebie, czyli z człowiekiem i jego świadomością. Oto kilka faktów na temat Duszy, które zebrałam w drodze mojego doświadczenia. 1. :) 2. Duszę można postrzegać w kategoriach zdrowia i witalności, czyli siły życiowej. Silne, zdrowe Dusze, to te, które nazywa się wysokowibracyjnymi. Wibracyjność Duszy to inaczej stopień jej połączenia ze źródłem/z Bogiem. 3. Duszę niskowibracyjną, można określić mianem słabej. To taka Dusza, która (w ogólnym ujęciu) w swojej wędrowce przez doświadczenie utraciła pamięć źródła/Boga. Zabłądziła, został porwana lub jest zbyt słaba, aby móc powrócić do światła. 4. Dusza wysokowibracyjna przejawia się we wcieleniu prowadząc je do szczęśliwego życia. Dusze niskowibracyjne posiadają ludzie, o których można powiedzieć, że są nieszczęśliwi - np. ludzie zniewoleni, uzależnieni nałogami, emocjami itd. 5. Dusza niskowibracyjna narażona jest na pewne niebezpieczeństwa. Może zabłąkać się lub zostać porwana do dolnego świata astralnego, gdzie jest wykorzystywana/ okradana z energii lub powanie zaburzona (uszkodzona). 6. Najpiękniejsze doświadczenia zebrane przez Dusze w drodze przez doświadczenie stają się bazą każdej kolejnej odsłony Wszechświata. (Wszechświat także ewoluuje/ wzrasta, jak Wszystko Co Istnieje.) Każda następna „edycja” wszechświata jest doskonalsza od poprzedniej, ponieważ opiera się na doświadczeniach poprzedniego Istnienia. 7. Dusza jest wielowymiarowym bytem eterycznym zbudowanym z energii pięciu żywiołów (kwantowych energii kosmicznych budujących Wszechświat) – wody, ognia, ziemi, wiatru i przestrzeni, a także energii męskiej (Świadomości Boga) i żeńskiej (Boskiego Pola Miłości) i innych Boskich Przymiotów, ktore są podstawą Boskej Matrycy Istnienia. 8. W jądrze każdej Duszy znajduje się jej esencja. Jest to szczególna energia/częstotliwość, która nadaje jej charakterystyczne cechy odróżniające ją od reszty Dusz. Esencja ta, jest boską energią, zawierającą w sobie równowagę światła i cienia. 9. Światło i Cień czynią Duszę kompletną, pozwalając jej doświadczać w pełni wszystkich aspektów boskiego stworzenia. 10. Każda Dusza ma „osobowość”, zależną od żywiołu, który w niej dominuje i esencji źródła, z którego ona pochodzi. Z charakterem Duszy wiążą się określone preferencje doświadczania. Doświadczanie także kształtuje osobowość Duszy. 11. Dusze pochodzą z rożnych źródeł i są ich emanacją. Wszystkie źródła połączone są z Bogiem. 12. Dusza wybiera drogę doświadczania. Jednak w wymiarze fizycznym jej dobra lub zła kondycja ma ścisły związek z postępowaniem wcielenia. 13. Idealna drogą dla Duszy jest symbioza z wcieleniem, polegająca na świadomej współpracy obojga. Dzięki tej współpracy Dusza może przejawiać się w materii. 14. Istota = Dusza + Wcielenie. 15. Kiedy Dusza w wymiarze ziemskim zbierze odpowiednią ilość doświadczeń, osiągnie odpowiednie wibracje i nawiąże współpracę z wcieleniem, rozpoczyna proces wyjścia z koła doświadczeń materialnych i przejście na inne poziomy doświadczania. 16. Istnieje bardzo wiele kanałów komunikacji Duszy z wcieleniem. Dusze w większości nie są zainteresowane nawiązaniem połączenia z wcieleniem, aż do czasu wychodzenia z koła ziemskiego doświadczania. 17. Dusze w swojej ewolucji, doświadczając podnoszą poziom wibracji. W ten sposób zmierzają ku oświeceniu, czyli zjednoczeniu z Bogiem. 18. Zjednoczenie z Bogiem odbywa się na poziomie Istoty, a więc Duszy i wcielenia razem. 19. Dusze w świecie niematerialnym i materialnym wykonują różne misje i zadania, które związane są z nawiązywaniem współpracy z innymi Duszami. 20. Dusze pomagają sobie nawzajem, podejmują także wspólne działania dla dobra wyższego niż osobista droga. 21. Siedzibą Duszy w ciele człowieka jest Czakra Astralna – ósma czakra znajdująca się nad głową. 22. Wraz ze wzrostem wibracji, czyli z rozwojem Dusza rozprzestrzenia się na wszystkie ciała energetyczne, jednocząc je i przejmując kontrolę nad wszystkimi aspektami istoty ludzkiej. Prowadzi t do ogromnych zmian w życiu wcielenia. 23. Dusze najczęściej komunikują się z nami poprzez czakrę serca, przez emocje. 24. Twój charakter, osobowość, preferencje są przejawem Twojej Duszy. Analizując siebie możesz wiele dowiedzieć się o własnej Duszy. 25. Relacje z Duszą przypominają związek z drugim człowiekiem. Podlegają ewolucji, charakteryzują się lepszymi i gorszymi chwilami. Ideałem jest osiągnięcie stanu kochającego się starego, dobrego małżeństwa. Gdzie obie ze stron znają swoje dobre i słabsze strony, prowadzą dialog, wzajemnie się wspierają, szanują, uzupełniają i rozumieją. Polecam także: Czakra Astralna - siedziba Duszy.
gdzie znajduje się dusza w ciele